Strony

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział 8.


Nagle przyszła do niej wiadomość. Otworzyła ją. Gdybym nie siedziała, treść pewnie zmiotłaby mnie z nóg.

"Nie ma ich, musieli zwiać. Daj znać jak gdzieś ich zobaczysz. KC"

Widać było, że zastanawia się nad tym, co odpisać. Marco, niczego nieświadomy, siedział opierając się o szybę. Muszę mu jakoś powiedzieć, ale jak? Przegrzebałam kieszenie w poszukiwaniu czegoś... dobra, nie mam pojęcia czego szukałam. W każdym razie znalazłam papierek po gumie do żucia i minki do ołówka automatycznego, które kupiłam poprzedniego dnia. Okej, zawsze coś. Najdyskretniej jak się dało napisałam koślawe "ona jest z nimi" i podałam chłopakowi. Ten chyba na początku nie uwierzył w to, co widzi, ale gdy spojrzał na mnie i mój wyraz twarzy, momentalnie spoważniał.
Do szpitala było jeszcze około 10 minut drogi. Nie mogliśmy jednak tam dotrzeć. Oni wiedzieli dokąd jedziemy. Do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
- Przepraszam, czy mógłby się pan zatrzymać na jakiejś stacji benzynowej? Wyszłam z domu w pośpiechu i wie pan... nie zdążyłam skorzystać z toalety.
- Jasne, ale musisz się pospieszyć, bo... - przerwał w pół zdania. Dopiero po chwili zorientowałam się, że kobieta przystawia mu do uda srebrny pistolet. Taksówkarz ze strachu oddychał coraz szybciej. Zaczął się dusić, to chyba astma. Zjechaliśmy z drogi.
Nie pamiętam nic więcej.

*** <jakiś czas później>

Ostre światło uderzyło mnie znienacka.
- Budzi się - usłyszałam gdzieś obok.
Powoli otworzyłam oczy. Nade mną stał ktoś, kogo nie spodziewałam się zobaczyć.
- Tata?
- Cś, nic nie mów. Miałaś wypadek, ale już jest wszystko w porządku. Jesteś w szpitalu. Na szczęście masz tylko złamany nadgarstek.
Uniosłam głowę i spojrzałam na swoją dłoń. Była cała zabandażowana. Rozejrzałam się po sali. Obok stały jeszcze dwa łóżka, ale nikt na nich nie leżał.
- Co tu robisz? Skąd wiedziałeś, że tu jestem? - lekko podniosłam głos, ale po chwili tego pożałowałam, bo potwornie zakręciło mi się w głowie.
- Zadzwonili do mnie ze szpitala. W końcu jestem twoim prawnym opiekunem. Najpierw próbowali skontaktować się z twoją mamą, ale nie odbiera telefonu, w pracy też się nie pojawiła.
- Zaraz, która jest godzina? - spytałam.
- Koło 3:00 nad ranem. Byłaś nieprzytomna przez niecałe 8 godzin. Twoja matka ani raz nie zadzwoniła.
Przecież pamiętam jak wychodziła z domu. Mówiła, że ma pilne wezwanie. Czy jest możliwe, żeby dopadli ją zanim tam dotarła?
- Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła. Nie wiesz wszystkiego - przerwał milczenie. - To prawda, zdradziłem swoją żonę. Przyznaję również, że był to największy błąd mojego życia. Ale ona też nie była fair. Pamiętasz wujka Paula z Niemiec? To u niego mieszkałem po tym, jak wyrzuciła mnie z domu.
- Wcale jej się nie dziwię - wtrąciłam z przekąsem.
- Zaczekaj. Spędziłem u niego jakieś 2 miesiące. Gdy znalazłem mieszkanie do wynajęcia, bardzo się cieszyłem. On nie podzielał mojego entuzjazmu, ale nie przeszkadzał. Gdy przyszedł dzień wyjazdu, postanowił opowiedzieć mi o wszystkim.
- O wszystkim? To znaczy o czym?
- Dziewczyna, z którą zdradziłem twoją mamę miała na imię Veronica. Upiła mnie i zaciągnęła do łóżka. Wiem, to moja wina, że nie stawiałem oporu, ale nie o to chodzi. Ona była znajomą Paula. Powiedział mi, że...
- Że co? - odezwałam się, gdy przerwał.
- ...że to moja żona ją wynajęła. Od dawna chciała się ze mną rozwieść, potrzebowała tylko pretekstu i dowodu dla sądu.
Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Mama by tego nie zrobiła. Każdy, ale nie ona.
- Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie. Na początku myślałem, że Paul żartuje ze mnie w bardzo drastyczny sposób, ale po jakimś czasie wszystko nabrało sensu. Skontaktowałem się z Veronicą. Najpierw nie chciała mówić, ale w końcu puściła parę z ust. Okazało się, że Julia zapłaciła jej, by mnie uwiodła, a potem zrobiła sobie ze mną zdjęcia, na dowód.
- Mama zawsze mówiła, że ta kobieta była twoją pacjentką...
- To w pewnym sensie prawda.
- W pewnym sensie?
- Julia wysłała ją do mnie pod przykrywką powiększenia piersi.
Prawie zapomniałam, w czym specjalizuje się mój tata. Chirurgia plastyczna. Pełno lasek napalonych na cycki w większym rozmiarze. I na przystojnych lekarzy.
- Czy możesz mi obiecać, że chociaż spróbujesz mi wybaczyć?
- Nie wiem... Muszę się nad tym zastanowić. Przepraszam, ale mam straszny mętlik w głowie. - to prawda, czułam się, jakbym zaraz miała zemdleć. Miękko opadłam na poduszkę. W myślach, jak film, wyobraziłam sobie mamę dającą pieniądze jakiejś skąpo ubranej kobiecie. To do niej totalnie niepodobne. Nie chciałam wierzyć w słowa ojca, jednak coś w środku podpowiadało mi, że mówi prawdę. Nie rozumiałam tylko jednego.
- Skoro to ona chciała od ciebie odejść, po co wciąż trzyma twoje ubrania? Gdy ludzie się rozstają, przeważnie wolą o drugiej osobie zapomnieć i pozbyć się jej rzeczy. Dlaczego tego nie zrobiła?
- O to musisz spytać swoją matkę, jak tylko się pojawi. - powiedział wstając. - Pójdę już, odpoczywaj. I proszę, przemyśl to, o czym rozmawialiśmy.
- Tato... Przepraszam, że tak cię traktowałam. Za każdym razem, gdy przyjeżdżałeś, by się ze mną zobaczyć, ja... o niczym nie wiedziałam.
- To ja przepraszam. Jestem winny i tego już nic nie zmieni. Nie zmieni się też to, że cię kocham. Jesteś moją córką i jesteś dla mnie najważniejsza.
 Nachylił się nade mną i pocałował mnie w czoło, po czym wyszedł.

Nagle coś do mnie dotarło. Co się stało z resztą osób w taksówce? Gdzie jest Marco? Jak na zawołanie, do sali wszedł lekarz.
- Widzę, że nasza Śpiąca Królewna wreszcie się obudziła. - powiedział promiennie się uśmiechając. - Gdy spałaś, zrobiliśmy ci podstawowe badania. Oprócz tej ręki, właściwie nic ci nie jest. Jednak wolałbym, żebyś została jeszcze do jutra na obserwację.
Szczerze miałam inne zmartwienia.
- Gdzie jest chłopak, którego ze mną przywieziono?
- Chodzi ci o kierowcę taksówki? Raczej nie nazwałbym go "chłopakiem", ale...
- Nie nie nie, to był blondyn, około metra osiemdziesiąt wzrostu. - przerwałam mu. Wyglądał na zdziwionego.
- Ciekawe, przysiągłbym, że z wypadku przyjechały tylko dwie osoby. Jeśli bardzo ci zależy, mogę to sprawdzić.
- Najbardziej na świecie.
- W takim razie poczekaj sekundkę. - po tych słowach wyszedł z sali zamykając za sobą drzwi.
Gdzie się podziali Marco i ta blondynka? Wiedziałam jedno - nie mogłam czekać. Obok łóżka leżała schludnie ułożona kupka ubrań. Wyprali je. Miło. Wzięłam z góry moje czarne jeansy i powoli zakładałam je pod kołdrą. Po chwili wrócił lekarz.
- Tak jak mówiłem na początku, tylko ty i taksówkarz.
- No trudno, dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech, którym mnie obdarował. Był bardzo sympatyczny.
- Zostawię cię teraz, prześpij się. Jakby coś się działo, wołaj pielęgniarkę, okej?
- Tak, jeszcze raz dziękuję.
Wyszedł. Tym razem raczej na dłużej. Porwałam z szafki resztę ubrań i zaczęłam gorączkowo je na siebie nakładać. Nie nauczyłam się też jeszcze, że nie powinnam wstawać gwałtownie. Wróciłam więc do pozycji siedzącej, chwilę odczekałam i wreszcie stanęłam na nogi. Odwróciłam się, by sprawdzić, czy wszystko zabrałam, gdy nagle usłyszałam za sobą:
- Dokąd się tak spieszysz?

_______________________
 Przepraaaszaaam, że taki krótki. I że taki nudny i nic się w nim nie dzieje i nie ma Marco. Ten rozdział zawiera jednak pewne wyjaśnienia, które przydadzą się w dalszej części. Poza tym nie uważam go za udany :< O, i jest 00:13, wtedy pomysły są najlepsze, ale z wykonaniem gorzej ;P

3 komentarze:

  1. Siemka cieszę się, że w końcu dodałaś rozdział z niecierpliwością czekam na kolejny mam nadzieję, że pojawi się szybciej niż ten, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodaję rozdziały najczęściej jak tylko mogę, niestety tak się składa, że chodzę do szkoły siatkarskiej i wychodząc do szkoły na 7:30, wracam o 16:15. Staram się pisać często, ale nie jestem cudotwórcą ;) Dziękuję za wszystkie miłe słowa i proszę o zrozumienie :>

      Usuń